Tagi

, , , ,

Mam dobrą pamięć, z matematyką też stoję nieźle, ale gdy przychodzi do tytułów z liczebnikami – leżę i kwiczę. No.6 i 6000, 21 i 21 gramów, 8 kobiet a Dziewięć kobiet… Mój mózg lubi ignorować cyfry, w związku z czym o poniższej mandze jakoś ciągle zapominałam, mimo że Lisowa wspominała o niej co i rusz. W końcu jednak po prostu dostałam ją w ręce z przykazaniem zrecenzowania – i w sumie mogę się tylko dziwić, że nie oberwałam nią w łeb już jakiś czas temu.

No. 6 – 1/9

No.6 to mangowa wersja powieści pani Atsuko Asano. Nie pierwszy i zapewne nie ostatni raz literacki pierwowzór doczekał się w Japonii komiksowej (i animowanej) adaptacji. Osobiście marzę o dniu, gdy na polskim rynku pojawi się nieco więcej literatury japońskiej – bo przecież to nie tylko Murakami, za którym osobiście nie przepadam. To trochę zabawne, że moja kolekcja składa się głównie z pozycji wygrzebanych w antykwariacie bądź sprowadzonych z zagranicy… Szczególnie antologia Akutagawy po rosyjsku straszy swoimi rozmiarami. Ale nie o tym miałam dziś pisać.

Treść

Świat z No.6 zdaje się antyutopią – niby wszystko jest pięknie, ładnie i idealnie, ale od pierwszych stron czuć, że coś jest mocno nie tak. Ogólnie wszelakich dystopii i innych ponurych wizji przyszłości i społeczeństwa mam po dziurki w nosie – szczególnie czuję się zmęczona nastolatkami walczącymi o przetrwanie w ramach jakiegoś programu rządowego (Battle Royale, Igrzyska Śmierci, Więzień Labiryntu). Po No.6 sięgnęłam jednak bez świadomości poruszanej tematyki, a fabuła wciągnęła mnie zanim zdążyłam zacząć marudzić. Bohaterami są wprawdzie dzieciaki (choć szybko podrastają) i zapowiada się, że także będą walczyć z systemem, ale ów system różni się dość znacząco od wymienionych wyżej pozycji.

Przede wszystkim – miasto No.6 pozornie jest utopią i tak jest postrzegane przez mieszkańców. Szybko dowiadujemy się o istnieniu slumsów, ale świat udaje, że wszystko jest w porządku, a tytułowe miejsce to raj na ziemi. Widzimy system, który z założeniach zapewnia obywatelom szczęście i dobrobyt, choć dzieje się to kosztem indywidualizmu i wolności. To świat hipokryzji, pozornej czystości, manipulacji i prania mózgu. Autorka nie pyta do czego dąży świat, ale straszy konsekwencjami naprawiania go na siłę.

Tyle o świecie – czas więc na fabułę i bohaterów. Shiona i Szczura poznajemy jako dwunastolatków, choć jeszcze w pierwszym tomie akcja posuwa się cztery lata naprzód. Shion w teście na inteligencje, który przechodzą wszystkie dwuletnie dzieci, otrzymał przydział do najwyższej kasty. Żyje z matką w dobrobycie, a niedługo czeka go przeniesienie na bardziej zaawansowany program w szkole, nie zadziera jednak z tego powodu nosa. On i jego przyjaciółka – Safu – zachowali jeszcze resztki samodzielnego myślenia, i choć nie żywią do systemu wrogości, dostrzegają też jego wady. I prawdopodobnie właśnie dlatego Shion decyduje się pomóc tajemniczemu chłopcu, przedstawiającemu się jako Szczur, choć jest w pełni świadomy konsekwencji swoich działań. Szczur wprawdzie zniknie z jego życia równie niespodziewanie, jak się pojawił, ale to nie koniec tej znajomości…

No właśnie, znajomości. Relacja między Shionem a Szczurem jest specyficzna i szczególna. No.6 nie jest shounen-aiem, ale kilka scen uznałabym za yaoistyczny fanserwis, gdyby nie wyszły tak naturalnie i bezpretensjonalnie. Chłopcy różnią się od siebie charakterem, pochodzeniem i historią, ale wykształca się między nimi więź wynikająca z ciekawości, wzajemnego zainteresowania, a nawet pewnej fascynacji. Szukanie w tym homoerotyzmu byłoby zdecydowanie na siłę, szczególnie że mowa o dzieciach. Szczur Shionowi imponuje, Shion Szczura ciekawi, do tego obaj mocno wpłynęli na swoje życia, więc nic dziwnego, że się do siebie garną. Ich przekomarzanki, odzywki i gesty rozczulają mnie niesamowicie, że o matczynym instynkcie nie wspomnę – aż mam ochotę zaopiekować się tymi dwoma łobuzami. A jak czytam o „serze powszednim” to najzwyczajniej w świecie skręca mnie ze śmiechu.

No dobra, moja wewnętrzna yaoistka ma głupi zaciesz, ale jej feministyczna siostra drze się zdecydowanie zbyt głośno, że Shion mógłby być dziewczyną. Bo mógłby. Chyba nawet wolałabym taką opcję – czuję ostatnio cholerny niedosyt fajnie skonstruowanych protagonistek, przez co cierpię na wyszukiwanie bohaterów, którzy równie dobrze mogliby być bohaterkami. Ale to tylko ja.

Postaci drugoplanowe wypadają nieźle. Safu jest świetna, charakterna, na język nie choruje i nie boi się ani swoich uczuć, ani głośnego wyrażania siebie. Początkowo nieco bezbarwna matka Shiona także okazała się całkiem sympatyczna. Na chwilę ze strony antagonistów znamy tylko Rashiego, który jest całkiem inteligentnym dupkiem, ale nie zachwyca, a postaci epizodyczne są – no cóż – epizodyczne. Nie ma co jednak na to marudzić, bo mamy tyle akcji i skupienia się na głównych bohaterach, że prócz Safu naprawdę nikt nie wpada w oko.

Z końcowych notek – od autorki i rysownika – wynika, że manga w porównaniu z książką jest mocno okrojona z fabuły. Pani Asano wydaje się wprawdzie zadowolona z komiksowej adaptacji swojego dzieła, ale Hinoki Kino – osoba odpowiedzialna za stronę wizualną – marudzi, że sporo fajnych scen trzeba było usunąć ze względu na brak miejsca. Manga zapowiada się na razie bardzo dobrze, więc może jednak warto, by któreś wydawnictwo skusiło się na wydanie literackiego pierwowzoru, hm?

Wykonanie

Dwie pierwsze kartki są teoretycznie w kolorze, w praktyce kolorowa jest jedna strona i część drugiej, ale zupełnie mi to nie przeszkadza. Motyw pszczelich plastrów, a właściwie charakterystycznych dla tych owadów przylegających do siebie sześciokątów robi wrażenie. Przyjemna jest też obwoluta, zarówno kompozycyjnie, jak i kolorystycznie, choć różowy szalik do czerwonej mini troszkę mnie boli. Ale mnie ogólnie połączenie tych dwóch kolorów zawsze przyprawia o nieprzyjemne reakcje.

Jest ładnie. Szczur to trochę bishounen, Shion jest trochę za mało kakkoii a za bardzo kawaii (porównajcie rozmiar oczu – Shion mógłby być heroiną, ale ćśś), a buzie to mają ładniusie. Absolutnie przeurocze są myszy, można dodać to tego naprawdę porządne tła i udane projekty postaci. Trochę brakuje mi eksperymentowania, czy to z kadrowaniem, czy z kreską, trochę jest za bezpiecznie i klasycznie, ale jest ładnie. Tchu w piersiach nie odbiera, ale patrzy się przyjemnie.

Wydanie polskie

Dobre, ładne, cacy. Tłumaczka – pani Paulina Ślusarczyk-Bryła – obiecała dawać przypisy, a przypisy to wombatowe zboczenie. Z tyłu tłumaczka naskrobała bardzo fajną notkę o imionach bohaterów, wyjaśniła też, dlaczego Szczur jest Szczurem, a nie myszą, i dlaczego nie zostawiła japońskiego Nezumi. Jej decyzję jak najbardziej popieram i pochwalam, była dobra, słuszna i najlepsza z możliwych, tylko że w jednym miejscu – strona 37 konkretnie – zostało to nieszczęsne „Nezumi”, którego korekta nie wyłapała, a powinna.

Mam też drobny problem z notką od autorów. Atsuko Asano jest bez wątpienia kobietą, trochę jej zdjęć w Internetach jest, ale sprawa płci Hinoki Kino to już inna para kaloszy. Z notki w tym tomiku mangi wynika, że jest mężczyzną – podczas gdy Internety pokazują ewidentnie damskie ręce i długi włos i mówią o niej „she”. Aż mam ochotę szturchnąć kogoś z wydawnictwa, czy dowiadywali się u strony japońskiej w tej kwestii.

Wydawca – Studio JG – zdecydował się także na bezpieczną taktykę w sprawie onomatopei, których jest całkiem sporo. Część jest wymazana i zastąpiona polskimi odpowiednikami. Jednak tam, gdzie wpisują się w kompozycję i/lub gdzie ich usunięcie byłoby nadto kłopotliwe, trochę mniejsze polskie zostały dodane obok. Odrobinę mnie to bawi, ale nie przeszkadza, niektórzy jednak pewnie będą się o to rzucać.

Ogólnie jednak nie mam większych zastrzeżeń. Żadnych poucinanych stron, równo, ładnie, dobrze jakościowo.

Kupić?

Kupić, bo zapowiada się bardzo przyjemnie. A najlepiej zacząć domagać się głośno wydania literackiego pierwowzoru. Na polskim rynku pojawiają się coraz to nowe cuda – yaoi, hentaie, anime, gadżety, light novele… Może przy odpowiedniej dozie marudzenia dostaniemy wreszcie trochę japońskiej literatury popularnej. W końcu gdy jest popyt, jest też podaż, no nie?

Cholera, Shion serio powinien być dziewczyną, byłaby taka piękna para…

8.5/10. Miało być 9, ale przeżywam zawartość majtek głównego bohatera.